Dzisiaj jestem wykończona. Nie tyle przepracowaniem, chociaż udało mi się zrobić generalne porządki w pokoju dziennym, który służy za salon i salę zabaw dla dzieci, co faktem, że obrzydliwe choróbsko upodobało sobie moje wnuczki i znów perfidnie zaatakowało bezbronne dzieciątko.
W grudniu/styczniu obie chorowały na ospę. Pod koniec stycznia zaczęła chorować młodsza. Ledwie jej przeszło, zachorowała starsza. Starszej powoli przechodzi, to znów dopadło młodszą. Gorączka do 40 stopni Celsjusza, katar, kaszel, ból głowy i mięśni, wymioty, osłabienie...
Żal ściska serce. Poza podaniem lekarstw od gorączki i chłodnych okładów na czoło nic nie mogłam poradzić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz