Przeżyłam bardzo miłą chwilę podczas odbierania wnuczek z przedszkola. Przyszła do szatni Pani wychowawczyni starszej wnuczki z gratulacjami, dyplomami i nagrodą. Okazało się, że nasze Słoneczko otrzymało wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie plastycznym za pracę o tematyce zimowej. Dyplom otrzymało również Przedszkole oraz Pani, wobec czego ja także pogratulowałam Pani zdolnej wychowanki.
W domu były gratulacje i wielka radość. Wieczorem usiedliśmy do wspólnej gry. Nagroda okazała się wspaniałą zabawą rozwijającą spostrzegawczość, szybkość, refleks i myślenie.
Mama nagrodziła córcię dodatkową nagrodą i postanowiła po wakacjach zapisać swoją latorośl na zajęcia plastyczne.
poniedziałek, 26 lutego 2018
niedziela, 25 lutego 2018
Zakładki do książek
W ostatnim czasie za sprawą babci przybyło kilka nowych książeczek do domowej biblioteczki. Wnuczki z ochotą zabrały się do wykonania zakładek. Podałam jedynie prostokąty sztywnych kartek, a reszta to wyobraźnia i praca dzieci.
Dlaczego nie jedna zakładka? Mamy taki zwyczaj, że na dobranoc czytamy wierszyki, opowiadania, baśnie i bajeczki z kilku książeczek. Ponadto zaznaczymy te najbardziej lubiane, które muszą obowiązkowo pojawić się każdego wieczoru.
Pożytek potrójny: wnuczki miały zajęcie, babcia chwilę spokoju, a książki nowe zakładki. ;)
Dlaczego nie jedna zakładka? Mamy taki zwyczaj, że na dobranoc czytamy wierszyki, opowiadania, baśnie i bajeczki z kilku książeczek. Ponadto zaznaczymy te najbardziej lubiane, które muszą obowiązkowo pojawić się każdego wieczoru.
Pożytek potrójny: wnuczki miały zajęcie, babcia chwilę spokoju, a książki nowe zakładki. ;)
środa, 21 lutego 2018
Kiedy wreszcie skończy się chorowanie?!
Dzisiaj jestem wykończona. Nie tyle przepracowaniem, chociaż udało mi się zrobić generalne porządki w pokoju dziennym, który służy za salon i salę zabaw dla dzieci, co faktem, że obrzydliwe choróbsko upodobało sobie moje wnuczki i znów perfidnie zaatakowało bezbronne dzieciątko.
W grudniu/styczniu obie chorowały na ospę. Pod koniec stycznia zaczęła chorować młodsza. Ledwie jej przeszło, zachorowała starsza. Starszej powoli przechodzi, to znów dopadło młodszą. Gorączka do 40 stopni Celsjusza, katar, kaszel, ból głowy i mięśni, wymioty, osłabienie...
Żal ściska serce. Poza podaniem lekarstw od gorączki i chłodnych okładów na czoło nic nie mogłam poradzić...
W grudniu/styczniu obie chorowały na ospę. Pod koniec stycznia zaczęła chorować młodsza. Ledwie jej przeszło, zachorowała starsza. Starszej powoli przechodzi, to znów dopadło młodszą. Gorączka do 40 stopni Celsjusza, katar, kaszel, ból głowy i mięśni, wymioty, osłabienie...
Żal ściska serce. Poza podaniem lekarstw od gorączki i chłodnych okładów na czoło nic nie mogłam poradzić...
sobota, 17 lutego 2018
Ozdoby do włosów
Moje wnuczki mają piękne, długie włosy. Młodsza ciągle ściąga spinki, frotki, gumki, opaski i gubi. Co jakiś czas część odnajduje się i przynosimy z przedszkola garść ozdób. Problemem jest rozpoznanie tych właściwych, jeśli kilka ozdób na biurku Pani jest takich samych. Które są nasze?
Aby ozdoby były niepowtarzalne, podobały się i łatwo było je rozpoznać pośród innych, postanowiłam wykonać ozdoby razem z wnuczkami.
Wyciągnęłam wstążki, wstążeczki, koronki, frotki, gumę, nici, guziki, koraliki, szydełko, nożyczki, igły, agrafki i dalejże do dzieła! Sześciolatka ładnie pracowała: nawlekała koraliki, pomagała wybierać kolory wstążek oraz co jakiś czas zwijała wstążki rozwinięte przez młodszą siostrę. Młodsza cieszyła oczy różnorodnością materiałów i przyborów i musiała wszystko dokładnie obejrzeć, wziąć w ręce, "przymierzyć" czy będzie jej pasowało; stąd starsza miała ciągłe sprzątanie, a ja zerkanie czy wstążki i koraliki zamienione w naszyjniki i korale nie zacisną się na szyi, a "bransoletki" na rękach podczas tańca radości nie będą przyczyną zaplątania się we wstążki i upadku.
Po takiej wspólnej pracy udało się niewiele zrobić, ale radość wspólnego tworzenia pozostała.
Aby ozdoby były niepowtarzalne, podobały się i łatwo było je rozpoznać pośród innych, postanowiłam wykonać ozdoby razem z wnuczkami.
Wyciągnęłam wstążki, wstążeczki, koronki, frotki, gumę, nici, guziki, koraliki, szydełko, nożyczki, igły, agrafki i dalejże do dzieła! Sześciolatka ładnie pracowała: nawlekała koraliki, pomagała wybierać kolory wstążek oraz co jakiś czas zwijała wstążki rozwinięte przez młodszą siostrę. Młodsza cieszyła oczy różnorodnością materiałów i przyborów i musiała wszystko dokładnie obejrzeć, wziąć w ręce, "przymierzyć" czy będzie jej pasowało; stąd starsza miała ciągłe sprzątanie, a ja zerkanie czy wstążki i koraliki zamienione w naszyjniki i korale nie zacisną się na szyi, a "bransoletki" na rękach podczas tańca radości nie będą przyczyną zaplątania się we wstążki i upadku.
Po takiej wspólnej pracy udało się niewiele zrobić, ale radość wspólnego tworzenia pozostała.
wtorek, 13 lutego 2018
Zapusty
Jak przystało na ostatni dzień karnawału, muszą być pączki, faworki lub inne słodkości.
Zaprosiłam wnuczki do pomocy. Ubrałam w fartuszki, wyposażyłam w niezbędne akcesoria i pozwoliłam, ba, poprosiłam, aby pomogły. Dziewczynki (6,3 lat i 3,10 lat) były bardzo przejęte rolą i dumne, że to od nich zależy, jakie wyjdą pączusie i oponki z serem. Pracę podzieliłam sprawiedliwie. Starsza ręcznie wyrabiała ciasto, młodsza wałkowała. Mała wycinała kółeczka szklanką, większa kieliszkiem środeczki. Po wycięciu kilku oponek trzeba było zmienić profil produkcji, bo maleństwo zaczęło zawieszać oponki na ręce i udawać, że to są bransoletki... Produktem finalnym okazały się faworki. Młoda upajała się bransoletami i zrezygnowała z pomocy, a starsza ładnie przekładała ciasto przez nacięcia.
Przepis bardzo prosty do wykonania:
- 1 kg serka waniliowego (może być zwykły, mielony, ale dodać cukier waniliowy oraz z pół szklanki cukru),
- mąki tyle, ile się wgniecie (nam wyszedł 1 kg),
- 4 jajka,
- pół kostki roztopionego masła (może być margaryna),
- 1 łyżeczka płaska soli,
- 1 czubata łyżeczka sody,
- tłuszcz do głębokiego smażenia,
- cukier puder do posypania.
Zaprosiłam wnuczki do pomocy. Ubrałam w fartuszki, wyposażyłam w niezbędne akcesoria i pozwoliłam, ba, poprosiłam, aby pomogły. Dziewczynki (6,3 lat i 3,10 lat) były bardzo przejęte rolą i dumne, że to od nich zależy, jakie wyjdą pączusie i oponki z serem. Pracę podzieliłam sprawiedliwie. Starsza ręcznie wyrabiała ciasto, młodsza wałkowała. Mała wycinała kółeczka szklanką, większa kieliszkiem środeczki. Po wycięciu kilku oponek trzeba było zmienić profil produkcji, bo maleństwo zaczęło zawieszać oponki na ręce i udawać, że to są bransoletki... Produktem finalnym okazały się faworki. Młoda upajała się bransoletami i zrezygnowała z pomocy, a starsza ładnie przekładała ciasto przez nacięcia.
Przepis bardzo prosty do wykonania:
- 1 kg serka waniliowego (może być zwykły, mielony, ale dodać cukier waniliowy oraz z pół szklanki cukru),
- mąki tyle, ile się wgniecie (nam wyszedł 1 kg),
- 4 jajka,
- pół kostki roztopionego masła (może być margaryna),
- 1 łyżeczka płaska soli,
- 1 czubata łyżeczka sody,
- tłuszcz do głębokiego smażenia,
- cukier puder do posypania.
poniedziałek, 12 lutego 2018
Domek dla lalek
Babcia kupiła wnuczkom 4 komplety drewnianych mebli dla lalek: wyposażenie salonu, sypialni, kuchni i łazienki. Cóż to jednak za zabawa, kiedy mebelki ustawia się na stoliku, podłodze czy w tekturowych pudełkach po butach?
Postanowiłyśmy zrobić piętrowy domek dla lalek. Wykorzystałyśmy tekturowe pudełka różnej wielkości. Klej i taśma klejąca załatwiły resztę. Niepotrzebne nawet malowanie ścian, sufitów i podłóg. Wszystkie pomieszczenia mają ładny, jednakowy kolor. Główną gospodynią jest Masza.
Postanowiłyśmy zrobić piętrowy domek dla lalek. Wykorzystałyśmy tekturowe pudełka różnej wielkości. Klej i taśma klejąca załatwiły resztę. Niepotrzebne nawet malowanie ścian, sufitów i podłóg. Wszystkie pomieszczenia mają ładny, jednakowy kolor. Główną gospodynią jest Masza.
wtorek, 6 lutego 2018
Bal przebierańców
Starsza wnuczka miała w przedszkolu bal karnawałowy (była przebrana za Jasminę), a młodsza niestety, nie - chorowała.
Kiedy rodzice wyjechali na występ kabaretu, urządziłyśmy sobie bal. Starsza przebrała się za Elsę, młodsza za motylka, a babcia za królową tego królestwa.
Zabawa była przednia! Tańce, pląsy, wygibasy, podskoki...
Na pamiątkę zostały nam zdjęcia i nagrania.
Kiedy rodzice wyjechali na występ kabaretu, urządziłyśmy sobie bal. Starsza przebrała się za Elsę, młodsza za motylka, a babcia za królową tego królestwa.
Zabawa była przednia! Tańce, pląsy, wygibasy, podskoki...
Na pamiątkę zostały nam zdjęcia i nagrania.
niedziela, 4 lutego 2018
Inscenizacja bitwy w Powstaniu Styczniowym
W 155. rocznicę bitwy w Powstaniu Styczniowym odbyła się rekonstrukcja boju powstańców z wojskiem carskim.
Młodszej wnuczce choroba ustępuje, ale nie na tyle, aby mogła obejrzeć widowisko. Została z rodzicami w domu. Starsza, ciepło ubrana, podekscytowana udała się razem z babcią, cioteczną siostrą i ciocią.
Przybyłyśmy na tyle przed czasem, aby znaleźć dobre miejsce do oglądania wydarzeń. Wybrałam miejsce na środku, w grupie dzieci, tuż przy barierce.
Nie tylko moja wnuczka, ale i inne dzieci śledziły z zapartym tchem i bijącym serduszkiem rozgrywające się sceny przed oczami. Pomimo, iż w drodze powiedziałam dziewczynkom, czego mogą spodziewać się, dziecko bało się - tak sugestywna, przekonująca była gra aktorów, a pożar prawdziwy.
Kiedy dym zaczął "gryźć w oczy", zabrałam wnuczkę i odeszłyśmy dość daleko. Stamtąd w spokoju obejrzałyśmy końcówkę rekonstrukcji na mappingu (obrazy wyświetlane były na wielkiej ścianie budynku).
Powrotna podróż do domu była okazją do podzielenia się wrażeniami i przybliżenia dzieciom historii Polski i patriotyzmu jej mieszkańców.
Młodszej wnuczce choroba ustępuje, ale nie na tyle, aby mogła obejrzeć widowisko. Została z rodzicami w domu. Starsza, ciepło ubrana, podekscytowana udała się razem z babcią, cioteczną siostrą i ciocią.
Przybyłyśmy na tyle przed czasem, aby znaleźć dobre miejsce do oglądania wydarzeń. Wybrałam miejsce na środku, w grupie dzieci, tuż przy barierce.
Nie tylko moja wnuczka, ale i inne dzieci śledziły z zapartym tchem i bijącym serduszkiem rozgrywające się sceny przed oczami. Pomimo, iż w drodze powiedziałam dziewczynkom, czego mogą spodziewać się, dziecko bało się - tak sugestywna, przekonująca była gra aktorów, a pożar prawdziwy.
Kiedy dym zaczął "gryźć w oczy", zabrałam wnuczkę i odeszłyśmy dość daleko. Stamtąd w spokoju obejrzałyśmy końcówkę rekonstrukcji na mappingu (obrazy wyświetlane były na wielkiej ścianie budynku).
Powrotna podróż do domu była okazją do podzielenia się wrażeniami i przybliżenia dzieciom historii Polski i patriotyzmu jej mieszkańców.
Subskrybuj:
Posty (Atom)