wtorek, 3 listopada 2015

Żywe srebro

   Moja młodsza wnusia to żywe srebro. Wszędzie jej pełno. Nie można na moment spuścić jej z oczu. Do tej pory zwiedziła każdą szafę, zrobiła porządki w każdej szufladzie, poustawiała po swojemu meble, które dały jej się przesunąć,  poprzesadzała kwiaty doniczkowe, za jej przyczyną na śmietniku wylądowało kilka szklanek i talerzy, które nieopatrznie znalazły się w zasiegu jej rączek, "zaczytała" kilkanaście książek, co chwilę sprawdza wytrzymałość zabawek, podnosząc je do góry i rzucając z wysokości na podłogę, itp., itd. Zaśmiewa się przy tym tak radośnie, że wszystko uchodzi jej płazem.
   Dzisiaj po raz pierwszy w życiu udało jej się otworzyć drzwi i z impetem... polecieć na schody - nie, nie poleciała, bo babcia w locie złapała swoją kruszynę. Wnuczka w ramionach babci wykonała podniebny lot, po czym wylądowala na kolanach babci i wysłuchała, co babcia ma do powiedzenia. Babcia pokazywała na drzwi, tłumaczyła, zamknęła drzwi na schody na klucz i pogroziła palcem. Wnunia chyba coś z tego zrozumiała, bo zrobiła paluszkiem: "nie, nie, nie!" i jedną rączką o drugą: "a ty, a ty!", zaśmiewając się przy tym. Ten mały psotnik jest tak uroczy i słodki, że nie sposób się na nią gniewać i karcić. - "A ty, a ty" to będzie w pupę, jak będziesz psociła - powiedziałam. Zaraz spróbowała dostać do pupy, ale skończyło się na uderzaniu rączkami w uda. - Tak kiedyś będzie, jeśli przebierze się miarka - potwierdziłam. Chciała widocznie zrehabilitować się w oczach babci, bo zaledwie zeszła z kolan, a już po chwili z  uśmiechniętą miną przyniosła mi mój telefon. - Kochana wnusia! Pomaga babci - pochwaliłam. Za wcześnie.
   Kiedy na podłogę zaczęły sypać się pieniądze z portfela, zauważyłam, że dorwała się do mojej torebki. Rozsunęła suwak i zaczęła w niej buszować z miną  niewiniątka. Przy zbieraniu bilonu były wyścigi, aby wnuczka nie zdążyła połknąć jakiejś monety.
   Po powrocie siostrzyczki z przedszkola tak wesoło bawiła się z nią, że wykonując przysiady, w pewnym momencie podskoczyła. Dobrze, że babcia zna swoją wnusię i chodzi za nią niemalże krok w krok, to asekurowała, jeśliby nie udało się utrzymać równowagi przy zeskoku. Był to pierwszy w życiu podskok!
   Zuch - to moje maleństwo!
   Fakt, że babcia nic nie może zrobić podczas siedzenia z wnusią, ale najważniejsze, aby dziecku nic się nie stało, nie było głodne i nie płakało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz