sobota, 31 października 2015

Na cmentarzu

   Niemalże od pierwszych dni życia moje wnuczki często w ramach spaceru były zabierane na cmentarz na grób zmarłego dziadzia.
   Kiedy podrosły, ściereczkami wycierały pomnik, stawiały znicze, podlewały kwiaty. Dla nich jest oczywiste, że cmentarz to miejsce, gdzie jest grób dziadzia, wujka i innych ludzi, a oni mieszkają teraz w niebie i z góry patrzą na nas. Cieszą się, jak jesteśmy weseli, a smucą, kiedy jest nam źle. Pomagają nam, gdy o to prosimy. Dlatego my modlimy się za nich: "Wieczny odpoczynek"...

Kłamstwo w imię wyższych celów

- Zastanawiam się, czy nie powinnam wypisać jej z religii w przedszkolu? - rozmyślała głośno córka po traumatycznych przeżyciach dziecka.
- A dlaczego tak uważasz? Co się stało? - zapytałam.
  I dopiero wtedy wyjaśniłyśmy sobie pytania i dziwne zachowanie dziecka z poprzedniego dnia.
- I co teraz zrobić? - zastanawiała się córka.
- Ja bym nie wypisywała, a porozmawiała z zakonnicą i dowiedziała się, co powiedziała o śmierci i życiu wiecznym, i w jaki sposób przekazała tę wiedzę. Wtedy wiedziałabyś, co wie dziecko i co mu jeszcze wyjaśnić. Małej powiedz, że dzieci nie umierają. Przestanie bać się, martwić i przeżywać.

Ja nie chcę iść do nieba!

- Ja  nie chcę iść do nieba! Ja nie chcę być aniołkiem! - oświadczyła stanowczo, niemalże ze łzami w oczach wnuczka, kiedy kładła się spać.
- Ja Ciebie rozumiem, bo też bym nie chciała, ale to jest niezależne od nas - tłumaczyła córka.
- A czy będę miała taki sam domek i moje łóżeczko?
- Wszystko będzie w niebie, czego potrzebujesz.

Czy w niebie będę miała zabawki?

- Czy w niebie będę miała zabawki? - zapytała mnie ni stąd ni zowąd moja wnuczka pod nieobecność rodziców. - I czy będę mogła się nimi bawić? - dopytywała.
   (Wtedy nie przyszło mi do głowy, że te pytania mogą mieć związek z poprzednią rozmową o aniołku.)
- Czy byłaś z Panią i dziećmi na cmentarzu? - spytałam.
- Nie.
- A czy miałaś religię z Siostrą? - sondowałam, chcąc dowiedzieć się, jaka jest wiedza dziecka i co mówiła Pani lub Siostra katechetka w przedszkolu.
- Nie.
- To dlaczego o to pytasz?
- Bo chcę wiedzieć, czy będę miała zabawki i czy będę mogła bawić się nimi - moja wnuczka była konsekwentna i konkretna w swoich dociekaniach.
- Będziesz miała dużo zabawek i będziesz mogła bawić się, czym tylko zapragniesz.
- A czy Ty, babciu, mama i tata też będziecie się ze mną bawić? - dociekała moja wnuczka.
- Tak, Skarbie, wszyscy bedziemy bawić się z Tobą i Twoją siostrzyczką.
 

Ja nie chcę być aniołkiem

- Ja nie chcę być aniołkiem! Nie nazywaj mnie babciu, Aniołkiem! - powiedziała stanowczo moja niespełna czteroletnia wnuczka siedząc w fotelu po powrocie z przedszkola.
- Ale, Ty Skarbie, jesteś moim ukochanym aniołkiem - odparłam.
- Ale ja nie chcę być w niebie! - zaprotestowała gwałtownie wnuczka.
- A ja bym chciała, aby tutaj, na ziemi żyło się, jak w niebie. Dla mnie, moja najdroższa Księżniczko, zawsze i wszędzie byłaś, jesteś i będziesz moim ukochanym Aniołkiem.

czwartek, 29 października 2015

Złota, polska jesień

   Ciepłe, słoneczne dni zachęcają do spacerów. Podczas spacerów z dziećmi unikam ruchliwych ulic ze względu na hałas i spaliny. Staram się wychodzić około południa, kiedy nie dymią kominy.
   Dzisiaj zwróciłam uwagę maluszka na kolorowe, jesienne barwy.
   Ze spaceru wróciłyśmy do domu z wielkim bukietem liści.

Indiańskie okrzyki

Siedząc w domu z młodszą wnusią (1 rok 6 miesięcy) często bawię się w Indian. Zabawa usprawnia aparat mowy, a przy okazji ćwiczy koordynację wzrokowo - ruchową. Polega na rytmicznym dotykaniu otwartą dłonią do ust podczas wymawiania głoski "a".

Poznajemy nowe osoby

- Babciu, a dlaczego ta pani w czerwonym berecie jest taka miła? - spytała wnuczka w drodze do przedszkola, kiedy minęłyśmy sąsiadkę, z którą zamieniłam kilka grzecznościowych słów.
- Bo to jest nasza sąsiadka. Ona zna babcię, Twoją mamę i ciocię i to miłe, że zagadnęła nas. - Zobacz, tam, za płotkiem jest inna pani sąsiadka. Jej też należy powiedzieć "dzień dobry".
   Oczywiście, nie skończyło się na samym powitaniu, ale również chwilkę porozmawiałyśmy. W ten sposób powiększył się krąg znajomych mojej wnuczki o dwie nowe osoby.

Hulajnoga

- Babciu, czy kupisz mi hulajnogę? - zapytała mnie wczoraj starsza wnuczka (3,11 lata) wracając ze mną z przedszkola.
- Nie, Kochanie, nie kupię Ci ani ja, ani mama, ani tata, ani nikt inny...
- A dlaczego? - dziecko nie dało dokończyć zdania.
- Dlatego, że my wszyscy bardzo Ciebie kochamy i chcemy, żebyś była nie tylko piękna i mądra, ale i zdrowa. Jazda na hulajnodze wyrządza nieodwracalne szkody dla zdrowia dzieci - wyjaśniłam na tyle rzeczowo i głośno, aby usłyszała to mama, która szła obok chłopca jadącego hulajnogą.
- Ale ja bym chciała pojeździć hulajnogą - nie dawała za wygrane wnuczka.
- Posłuchaj, Skarbie, może kiedyś pożyczymy od kogoś hulajnogę, a ty przejedziesz się kawałeczek. Będziesz odpychała się w jedną stronę lewą nóżką, a z powrotem prawą - uległam.
- Dobrze, babciu, może tak być.

środa, 28 października 2015

Rysowanie, malowanie

Wielką radość moim wnuczkom daje rysowanie i malowanie na dużych powierzchniach papieru. Do tego celu wykorzystujemy brystol, tekturę, plakaty czy też papier pakowy.