niedziela, 18 września 2016

Nie grymaszę i nie płaczę

   W czwartek odprowadzałam obie wnuczki do przedszkola. Mały przedszkolaczek nie chciał usiąść do wózka, więc starszy wykorzystał okazję i zajął w nim miejsce bardzo szybko. O ile starsza Rybka zadowolona jechała w wózku, o tyle małe Słoneczko ociągało się i marudziło. Wpadłam na pomysł wspólnego śpiewania, aby droga do przedszkola zbytnio nie dłużyła się. Pomysł spotkał się z aprobatą i raźno śpiewałyśmy o kotku, który wlazł na płotek i mruga oraz o przedszkolaczku, który nie grymasi i nie płacze itd. Podkreślałam, jaka to nasza Kruszynka dzielna, nie jest beksą i mazgajem, nie grymasi i nie płacze i że za chwilę będzie wesoło bawiła się zabawkami w przedszkolu razem z dziećmi i Paniami.
   Po zostawieniu starszego przedszkolaka w przedszkolu, wózek jechał pusty, a mały przedszkolaczek pomagał pchać pusty wózek i szedł dalej do swojego przedszkola śpiewając coraz ciszej. W szatni, a właściwie w drzwiach wejściowych  śpiew skończył się. Babcia nie poddała się, szybko złapała płaczącego brzdąca na ręce, przytuliła, szepnęła do ucha, że kocha, będzie blisko i po południu przyjdzie po nią. Przebrała i zaniosła do sali, gdzie były Panie i dzieci. Zanim zamknęłam drzwi, zobaczyłam jeszcze, że wnuczka omijając dzieci, idzie wprost do ulubionej Pani.
   Po południu dowiedziałam się, że mała Poziomeczka popłakiwała, a na placu zabaw próbowała wszystkich wziąć na litość i po kolei podchodziła do każdej z Pań prosząc o otwarcie furtki.
  Rozstania są ciężkie, ale Panie mówią, że dziecko nie każdego dnia rozpacza. W ciągu dnia ładnie bawi się i z każdym dniem jest lepiej. Zaczyna nawet jeść. Ponadto mniej płacze, jak babcia przyprowadza ją do przedszkola.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz