Ledwie zaczęła się jesień, a wraz z nią przyplątały się przeziębienia, katary. Córka stwierdziła, ze dobrze byłoby, aby młodsza latorośl została w domu zamiast iść do przedszkola, bo rano wyglądała jakoś niewyraźnie. O dziwo, nasz Aniołek był niezadowolony, że zostaje w domu. Mina zupełnie zrzedła, jak zarządziłam sortowanie i układanie zabawek - obie wnuczki nie lubią sprzątania zabawek, bo zazwyczaj część z nich wynosi się na strych. Przysłowie powiada, że z niewolnika nie ma pracownika. Mała zgodnie z tą zasadą odstawiała "fuszerkę". Zamiast dokładnie segregować zabawki, zaczęła wszystko wrzucać po kolei do pojemników i ustawiać na półkach, jak popadnie. Spojrzałam karcącym wzrokiem, wysypałam wszystko ponownie na podłogę i poleciłam usiąść i przyjrzeć się, jak należy to robić.
Usiadła na fotelu, popatrzyła, po czym głośno powiedziała: - Widzę, że nie mam więcej szansy, aby zostać w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz